Walcząc z klęską urodzaju jabłek, która szczęśliwie w tym roku na mnie spadła, przypomniał mi się torcik, który kiedyś tam dawno temu dość często robiłam.
Kiedy ostatnio?
No cóż... Mój mąż nie znał tej słodkości w ogóle, a po ślubie jesteśmy prawie 27 wiosen...
Tak więc czas był najwyższy, żeby torcik znowu ujrzał światło dzienne i cieszył zarówno oko, jak i podniebienie ;-)
Składniki:
25 dag masła roślinnego
3/4 szklanki (max!) cukru pudru
2 żółtka
kilka kropel zapachu pomarańczowego
biszkopty
2 galaretki pomarańczowe
60-70 dag startych jabłek
Galaretki przygotowujemy wg. zaleceń producenta (ja rozpuszczam je w zdecydowanie mniejszej ilości wody!).
Dno tortownicy o średnicy 26 cm wykładamy papierem do pieczenia i szczelnie pokrywamy biszkoptami. Nasączamy je częścią galaretki.
Masło miksujemy z cukrem pudrem na puszystą masę. Dodajemy żółtka i ucieramy do białości.
Następnie dodajemy zapach i starte jabłka (jeśli są soczyste, wyciskamy je na "wiór", pozbawiając soku).
Masę wykładamy na biszkopty i zalewamy resztą galaretki. Wstawiamy do lodówki i jak galaretka zamieni się ze stanu ciekłego w stały, zajadamy z apetytem.
Smacznego :-)
Wygląda smacznie :)
OdpowiedzUsuńTorcik pierwsza klasa. To smak mego dzieciństwa, a przepis z gatunku - nieśmiertelny czyli zawsze się ciasto uda i wszystkim smakuje. Polecam.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem co znaczy: "3/4 (max!) cukru pudru". Poza tym wygląda zachęcająco.
OdpowiedzUsuń??? 3/4 (max!) cukru pudru ??? Ratunku!!! 3/4 kg, szklanki, lyzeczki???
OdpowiedzUsuńBym sobie chetnie teraz zrobila, tym bardziej, ze bez pieczenia :)
Pomoz mi, prosze :)
Jakos mnie wzielo teraz na kuchnie, a kucharka ze mnie jak z "koziej d..y traba", dlatego musze miec dokladny przepis. Pozdrawiam :)