Pewien pan swojego kucharza strofował,
Że mu obiad zbyt kwaśny i pieprzny zgotował,
Że wszystko ta nieszczęsna popsuła przesada,
"O, zgrozo! o, zgorszenie - kucharz odpowiada -
Jakże można, mój panie, tak dalece błądzić:
Nie umiejąc gotować, o potrawach sądzić?
Pańskie zdanie zupełnie śmieszne i opaczne!
Musisz jeść, co ci daję, i wierzyć, że smaczne"
Franciszek Dzierżykraj-Morawski
Że mu obiad zbyt kwaśny i pieprzny zgotował,
Że wszystko ta nieszczęsna popsuła przesada,
"O, zgrozo! o, zgorszenie - kucharz odpowiada -
Jakże można, mój panie, tak dalece błądzić:
Nie umiejąc gotować, o potrawach sądzić?
Pańskie zdanie zupełnie śmieszne i opaczne!
Musisz jeść, co ci daję, i wierzyć, że smaczne"
Franciszek Dzierżykraj-Morawski
wtorek, 29 sierpnia 2017
Marynowane pomidorki koktajlowe
Sezon na przetwory mamy w pełni. Przerabiać i przetwarzać lubi chyba większość z nas.
Bo to przecież taka ogromna przyjemność w jesienną pluchę i słotę otworzyć słoiczek z jakimś pysznym kawałkiem lata własnoręcznie zapakowanym do słoika :-)
W tym roku, jak w i ubiegłym "cierpię" na nadmiar pomidorków koktajlowych, które z dużym powodzeniem uprawia mój mąż. Przejeść nie dajemy rady, więc trzeba jakoś je przetworzyć.
Marynowane pomidorki koktajlowe robiłam już w ubiegłym roku, ale jakoś nie trafiły na blog.
Tak więc teraz czas nadrobić zaległości.
Zachęcam Was do zrobienia, bo pomidorki są przepyszne!
Składniki:
ok. 1 1/2 kg pomidorków koktajlowych
cebula
czosnek
ZALEWA:
4 szklanki wody
1 szklanka octu 10%
1 szklanka cukru
1 łyżka soli
5 ziaren ziela angielskiego
5 liści laurowych
płaska łyżeczka gorczycy
Składniki zalewy zagotowujemy i odstawiamy do całkowitego wystygnięcia.
W tym czasie umyte i pozbawione szypułek pomidory układamy w słoiczkach do połowy. Wkładamy gruby plaster cebuli, dokładamy drugą połowę pomidorków i na wierzchu umieszczamy ząbek czosnku.
Zimną zalewą zalewamy pomidorki. Słoiki zakręcamy i wkładamy do krótkiej (!) pasteryzacji.
Słoiki gotujemy tylko do momentu ukazania się na wodzie bąbelków.
Następnie słoiki odstawiamy do góry nogami na ściereczkę do całkowitego wystygnięcia.
Wynosimy do spiżarni i czekamy mniej więcej miesiąc ;-)
U mnie ten miesiąc rok temu jakoś tak się skrócił do niecałego tygodnia, bo ciekawość smaczku była o wiele silniejsza niż rozsądek :-D
Smacznego :-)
Przepis znalazłam gdzieś w necie i nie zapisałam niestety strony z której pochodzi.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
ja jestem zdolna zjeść każdą ilość pomidorków, a przetworów nienawidzę robić, ale podziwiam tych, co lubią
OdpowiedzUsuńIrenko - a ja na równi - kocham robić przetwory i potem je pożerać :-D
Usuń